Konie i ja
  Na własnej skórze poznane
 

NA WŁASNEJ SKÓRZE POZNANE

 

W tym dziale będę umieszczać przypadki, z którymi się spotkałam, a także sposoby ich leczenia. Wszystko co tu napiszę widziałam na własne oczy, a terapię stosowali moi znajomi lekarze.

Naderwanie mięśnia strzałkowego trzeciego:

Niestety jak to bywa z młodymi końmi, nigdy nie wiadomo co może im przyjść do głowy. Maestro po zmianie stajni, pierwszy raz stanął oko w oko z pniakami znajdującymi się w rogu jednego z padoków. Prawdopodobnie po obejrzeniu tych nowych przedmiotów zostały one skwalifikowane jako niegroźne i konik po prostu po nich przegalopował. Może ganiał się z kimś i po prostu nie zwrócił na pniaki uwagi - tego już się nie dowiem. W każdym bądź razie skończyło się wywrotką na zakręcie - prawdopodobnie po potknięciu się o jedną z wystających z ziemi przeszkód. Wszystko to działo się wieczorem, więc kulawiznę wykryliśmy dopiero następnego dnia podczas pracy na lonży. Koniś w stępie ciągnął nogę za sobą, a w szybszych chodach wogóle na niej nie stawał. Jedynym znakiem po wywrotce było ubłocone biodro.

Orzeczenie weterynaryjne było 2:1.

2 głosy za naderwaniem mięśnia strzałkowego trzeciego i 1 głos za całkowitym przerwaniem jego ciągłości oraz kalectwem do końca życia.

 

APEL DO WSZYSTKICH, KTÓRZY TO CZYTAJĄ: ZANIM ZASTOSUJESZ SIĘ DO DIAGNOZY PIERWSZEGO LEKARZA PORADŹ SIĘ DRUGIEGO, A JEŚLI POTRZEBA TO JESZCZE KILKU NASTĘPNYCH!

Wracając do tematu.... Oto mięsień strzałkowy trzeci:

Mięsień strzałkowy trzeci m.peroneus tertius u koni jest przekształcony w pasmo ścięgniste, które po oddzieleniu się od m. prostownika długiego palców łączy się z m. piszczelowym przednim, a następnie dzieli się na trzy gałęzie. M. strzałkowy trzeci pełni funkcję ustaleniową - razem z m. zginaczem powierzchownym palców wiąże staw stępu i kolanowy w jedną czynnościową całość: obydwa stawy zginają się lub prostują jednocześnie.

Uraz tego typu jest bardzo rzadko spotykany (ciężko jest go znaleźć nawet w książkach) i bardzo groźnie wygląda, ale jest stosunkowo łatwy do wykrycia i zaleczenia. Jak mówi pani doktor koń wraca do zdrowia i 100% sprawności fizycznej.

Testem na wykrycie tego urazu jest tzw. JASKÓŁKA. U zdrowego konia w momencie czyszczenia tylnych nóg, przy podnoszeniu nogi, w pewnym momencie czujemy opór. U Maestro w momencie podniesienia nogi - sama się prostowała i leciała z rąk oraz można ją było nienaturalnie wysoko podnieść i koniś tracił równowagę.

Jako, że nie było obrzęku stwierdzono częściowe naderwanie mięśnia - obrzęk występuje przy całkowitym przerwaniu ciągłości mięśnia.

TERAPIA:

  • po pierwsze koń został natychmiast zabrany do stajni i dostał areszt w boksie na 4 tygodnie (4 do 6)

  • zabrano mu z posiłków owies i witaminy (żeby nie wariował) i dorzucono świeżo koszoną zielonkę

  • dostał domięśniowo TRAUMEEL (5x co drugi dzień i potem 2x w tygodniu przez miesiąc)

  • przez pierwsze 2 tygodnie miał zabiegi z czerwonej glinki  na noc (działa rozgrzewająco - wzmaga odbudowę tkanek). Przed położeniem glinki noga była chłodzona - w ten sposób pobudzaliśmy mu krążenie.

  • następne dwa tygodnie robiłam wcierki z roztworu spirytusowego arniki do stosowania zewnętrznego (1:1 z wodą) i masaże na chorą nogę

  • teraz został mi już tylko radiol przez dwa tygodnie (roztwór 1:1:1 - radiol/spirytus/woda - u uczuleniowców lepiej wziąć trochę więcej spirytusu i najlepiej spożywczego, a nie denaturatu)

  • za jakiś tydzień mam zacząć intensywne 40-sto minutowe spacery, aby zacząć odbudowywać umięśnienie - pewnie będę spacerować jakieś 3 tygodnie

  • no i dopiero w sierpniu na padok. Z tym będzie problem, bo ten wariat już próbuje biegać po boksie, a co będzie jak po prawie dwóch miesiącach wyjdzie na padok. Pewnie trzeba będzie z nim siedzieć i go pilnować 

Jako, że nie skończyliśmy jeszcze terapii mogę opisać tylko  to co jak dotąd zaobserwowałam.

Od samego początku koniś nie sprawiał wrażenia jakby coś go bolało. Fakt nie był chętny do robienia mu okładów z glinki, ale to chyba nie z bólu. Maestro po tygodniu przestał za sobą ciągnąć nogę i zaczął na niej stawać. W tej chwili rozpiera go energia i na wszelkie sposoby próbuje wycisnąć się przez okienko w boksie, żeby dostać się do kumpla na padok    Czuje się świetnie i wogóle nie wygląda na chorego. Zaczął już podawać nogę do czyszczenia (bardzo niechętnie), ale jeszcze trochę przelatuje mi ona przez ręce.

Za kilka dni mam wizytę kontrolną, więc postaram się coś dopisać, a w miarę rozwijania się sytuacji, będę opisywać moje obserwacje. Mam nadzieję, że przyda się wam opis mojego nieszczęścia, bo nie wszyscy lekarze przy tym przypadku stawiają dobre diagnozy jak przekonałam się na własnej skórze.

 

 

Jesteśmy już z Mistrzuniem po wizycie kontrolnej. Pani doktor stwierdziła, że noga już jest w pełni sprawna (było wielkie zdziwienie, że tak szybko się wszystko pozrastało) i teraz czeka mnie jeszcze tylko rehabilitacja. Od soboty koniś chodzi codziennie na spacery - zaczął od 5 minut i codziennie  dodajemy mu kolejne 5. Jak "dojdzie" do godziny wreszcie będzie mógł powędrować znowu na padok - oczywiście na tyle mały, żeby nie mógł sobie znowu czegoś zrobić szalejąc.

Najważniejsze, że jesteśmy na dobrej drodze do pełnego zdrowia 

Jako, że Maestro jest wyjątkowo zdolnym koniem, niedługo opiszę wam przebieg zapalenia pochewki stawu pęcinowego. Muszę znaleźć tylko trochę czasu....

Zapalenie pochewki stawu pęcinowego:

Co do zapalenia stawu pęcinowego. U Maestro występuje forma przewlekła, w lewej tylnej nodze, czyli tej od zerwanego ścięgna. Jest ona wynikiem problemów z nogą ogólnie i z zastaniem konia, najpierw w boksie, a potem na bardzo małych padokach. Nie pomogły na to nawet spacery.

Zapalenie stawu pęcinowego polega na zbieraniu i utrzymywaniu się płynu w pochewce stawowej. Wiąże się to ze stałym uciskiem płynu na naczynia krwionośne i powoduje tarcie oraz -  nie leczone - z czasem zwyrodnienia.

Maestro pomimo stałego leczenia, miał wciąż objawy....

Przez pierwszy okres puchnięcia okolic stawu pęcinowego stosowałam wszelkiego rodzaju glinki i wcierki, rozgrzewające i chłodzące. Od Plusvitalu po najtańsze za 10zł. Raz się poprawiało, raz się pogarszało. Przed ujeżdżaniem (ponad rok po kontuzji - patrz wyżej) Maestro miał zrobiony rtg stawu i okazało się, że ma początki zwyrodnienia. Zalecono mi pod żadnym pozorem nie wsiadać na niego i kurację bardzo drogimi lekami, a także operację odciągnięcia płynu ze stawu. Skonsultowałam się jeszcze z trzema lekarzami. Wszyscy oprócz jednej osoby zalecali operację. Cały czas słyszałam, że mam go sprzedać, po co mi taki koń.

Jednak ostatecznie stwierdzono, że mam Maestro ujeżdżać, bo jak ma nie chodzić to i tak nie będzie, więc przynajmniej można spróbować. Pojechaliśmy na trening. Tam miałam stosować codziennie terapię Plusvitalem - wcierka pod folię i owijki na 12h - noc. Po 3 dniach kuracji Maestro okulał. Natychmiast odstawiłam wszystkie leki i podjęłam męską decyzję. Koniec męczenia konia - co będzie to będzie. Od tej pory Maestro zamiast wcierek miał parę razy dziennie masaż wodny - wężem ogrodowym z wodą pod ciśnieniem - wszyscy łapią o co chodzi

Oszczędzaliśmy go jak się dało, ale o dziwo przestał kuleć i powoli zaczął znikać obrzęk ze stawu.

W tej chwili mija prawie rok od zrobienia rtg. Maestro nie kuleje, nie ma obrzęku i wygląda na zupełnie zdrowego. Obrzęk czasami pojawia się gdy za długo stoi. Staram się, żeby codziennie  przynajmniej 10h chodził po padoku - fakt nie zawsze się udawało, ale od zmiany stajni udaje się Od zeszłych wakacji i ujeżdżania Maestro pracuje pod siodłem i wbrew stwierdzeniom wszystkich to mu służy

Czeka mnie jeszcze kolejny rtg, ale mi się nie śpieszy....

Wszy:

Gnidy (jaja wszy) na zbliżeniu.

Obrzydlistwo i tyle.

Tak można w skrócie opisać wszy, które pojawiły się u Maestro, Kuby i Dharmy.

Tak jak grzybice i pchły walka z wszami jest czasochłonna i długotrwała. Bardzo często (tak jak w przypadku naszych koni) wszy zimują i pojawiają się dopiero z pierwszymi promieniami słońca. Konie nagle zaczęły wycierać ogony. Pierwsza rzecz odrobaczyliśmy, bo nic jeszcze nie było widać. Niestety tydzień po odrobaczeniu, zaczęły znowu trzeć zadami o boks. Najpierw wszy znalazła Dorota u Kuby, potem u Dharmy, a na koniec ja u Maestro.

Co robiłam z Maestro:

1/ został wykąpany w szamponie

2/ obcięliśmy mu grzywę

3/ po wyschnięciu najpierw wyczesałam tego świństwa ile się dało

4/ następnie nasmarowałam całego konia rozcieńczonym (2ml na litr wody) PULARYLEM i schowałam do stajni, żeby wysechł

5/zdezynfekowałam w tym samym płynie cały sprzęt od czapraka po szczotki

 

PULARYL JEST BARDZO TOKSYCZNY, WIĘC WSZYSTKIE ZABIEGI NALEŻY WYKONYWAĆ W GUMOWYCH RĘKAWICZKACH I NIGDY NIE ZAPOMINAĆ O ROZCIEŃCZENIU ŚRODKA PRZED UŻYCIEM.

Zabiegi Pularylem należy powtarzać, najpierw po dwóch dniach, a następnie raz w tygodniu, aż do zniknięcia wszy. W międzyczasie należy regularnie wyczesywać gęstym grzebieniem ile się da dorosłe owady i ich jaja, tzw. gnidy. Wszystko było konsultowane z wetem.

Po trzech tygodniach takich zabiegów wszy prawie zniknęły.

 
   
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja